22 lipca 2009

Pożegnanie legendy podziemia - Poznańska SW


Byliśmy pewni, że jeżeli komuś z nas pisane jest długie życie, to właśnie Jemu. Zadziwiał nas w ostatnich latach niebywałą witalnością. Maratony biegane regularnie, wspinaczki na wysokie szczyty górskie w różnych częściach świata, sport na co dzień. Nic nie wskazywało na to, że
przykry wypadek przy okazji konnej przejażdżki sprzed miesiąca będzie miał tak straszliwe konsekwencje.

Wiadomość, że Maciej nie żyje, wydawała się i wydaje się nadal – nierzeczywista. Przecież z tak wielu opresji wychodził zwycięsko, bez szwanku na ciele i duszy. Znaliśmy się przez ponad ćwierć wieku, związały nas czasy stanu wojennego. Dyskretny i trochę nieśmiały w kontaktach prywatnych, w podziemnej robocie wykazywał upór, odwagę, brawurę. Zawsze szedł na pierwszą linię, nigdy z boku.

Aleksandra Bessert

Gdy z sympatią, czasem ze współczuciem, obserwowaliśmy Jego zmagania z niełatwą materią rządzenia w czasach demokracji –
a przez dziesięć lat pracy na stanowisku vice-prezydenta Poznania przeszkód musiał pokonać niemało – widzieliśmy jakby innego człowieka: wyważonego, działającego z namysłem, jeśli trzeba –
z ostrożnością. Ale czasem, gdy należało podjąć trudne i nie zawsze popularne decyzje, potrafił być zdecydowany jak dawniej.


Nie do nas należy sporządzanie bilansu z dekady Jego służby we władzach grodu Lecha, inni zrobią to lepiej i z większym znawstwem. Nie mamy jednak wątpliwości, iż uznanie naszego miasta za najlepiej przygotowane do EURO 2012 nie byłoby możliwe bez Jego uporu i niebywałej pracowitości. Dziś chcemy przypomnieć historię bardziej w czasie odległą i bardziej romantyczną, przypomnieć legendę „Stefana Bobrowskiego”, szefa poznańskiej Solidarności Walczącej. Może wtedy właśnie, w latach 80., przebiegł swój najcięższy maraton
i zdobył najtrudniejszy szczyt?



Szymon Jabłoński

Maciej był jednym z założycieli NZS na Politechnice Poznańskiej, już wówczas dał się poznać jako świetny organizator. Internowany
w stanie wojennym, zbiegł z ośrodka w Gębarzewie (przy okazji pobytu w szpitalu w Gnieźnie), by wrócić tam po kolejnym zatrzymaniu. W lipcu 1982 zwolniony, wkrótce po tym stał się jednym z najzacieklej tropionych przez SB ludzi w Wielkopolsce.
Zatrzymania, aresztowania, ucieczki – w tym ta najsławniejsza,
z aresztu w Lesznie w 1984 r. – uczyniły z Niego jedną z najbardziej znanych i malowniczych postaci konspiry. W r. 1983 założył poznański oddział Solidarności Walczącej, za zgodą jej przywódcy Kornela Morawieckiego i kierował nim aż do upadku PRL-u.


Szymon Łukasiewicz

Wspominał w ubiegłym roku, przy okazji jubileuszu 25–lecia SW: „Mówiliśmy o sobie: „Żołnierze SW” i tak się w większości czuliśmy. Tej idei, Polsce wolnej, niepodległej, Polsce naszych marzeń, naszych snów, byliśmy gotowi podporządkować i poświęcić praktycznie wszystko. Mniej się liczyły szkoła, studia, rodzina.” Brzmi to nieco patetycznie, Maciej patosu nie lubił, ale wiedział, że jubileusz ma swoje prawa i stosownej retoryki wymaga. Rzecz w tym, że On w tamtych latach naprawdę podziemnej robocie poświęcił całe swoje życie. Wysoki, lekko pochylony, z bujnym zarostem, przypominał XIX-wiecznych bojowników z niepodległościowych konspiracji.
Miał w sobie ten sam żar ofiarności.

Wbrew przeciwnościom, pomimo tego, iż od czerwca 1985 do bodaj września 1986 znów był aresztowany, stworzył jedną z najsprawniej działających grup podziemnych w Wielkopolsce, obok zaprzysiężonej kadry młodych „bojowców”, zdolnych do przeprowadzenia tak spektakularnych akcji, jak i wytrwałej roboty w podziemnych drukarniach, wciągnął do współpracy z utworzonymi przez organizację pismami znaczący krąg poznańskiej inteligencji. Swoim pseudonimem „Stefan Bobrowski” podpisywał najbardziej tu radykalne apele i manifesty antykomunistyczne, ale też godził się na redakcyjną samodzielność wydawanych przez SW periodyków, dzięki czemu na niezależnym rynku wydawniczym pojawiły się tak cenne czasopisma, jak „Czas” (1984, pod
redakcją Włodka Filipka) i „Czas Kultury” (1986, założony przez Rafała Grupińskiego). Utworzył i redagował dwutygodnik „Biuletyn SW”, kierował podziemnym radiem i dziesiątkami najróżniejszych akcji. Sobie znanymi sposobami zdobywał papier i sprzęt drukarski, organizował kryjówki i manifestacje, na których nierzadko szedł w pierwszym szeregu. Pomagał uciekinierom z innych zniewolonych krajów i z armii sowieckiej. Zajmował się sprawami zasadniczymi i drobnymi, był od wszystkiego. Pisał buntownicze, tak wtedy potrzebne teksty.
Z biegiem lat stał się niekwestionowaną legendą poznańskiego podziemia.



Jerzy Fiećko

Przed kilkoma miesiącami publicznie wzywał przyjaciół z wielkopolskiej SW, by byli dumni z tamtych dokonań, bo dobrze przysłużyły się one do odzyskania wolnej Polski. To przyjaciele byli dumni z Niego, z Jego dokonań. I to On zasłużył się sprawie wolności jak mało kto w naszym pokoleniu.


Żonie Joannie, córkom Agnieszce i Ani z serca współczujemy.
Choć wiemy, że słowa w tej chwili tak niewiele mogą.

Ola Bessert, Szymon Jabłoński, Szymon Łukasiewicz, Jurek Fiećko, przyjaciele Macieja z tamtych lat i dziś.



Aleksandra Bessert - historyk, filar redakcji biuletynu SW, Komentarza, współpracowniczka Czasu. Dziś dziennikarka Programu 3 TVP.

Szymon Jabłoński -
przedstawiciel i organizator SW, łącznik wydawcy z techniką SW. Dziś absolwent AR, właściciel prywatnej firmy.

Szymon Łukasiewicz - przedstawiciel SW, autor kilku artykułów, makiety pism przekazywał do drukarni SW. Dziś pracownik Ogrodu Botanicznego UAM w Poznaniu.

Jerzy Fiećko - polonista, podpora organizacyjna redakcji Czasu, współredaktor biuletynu SW oraz naczelny Komentarza. Dziś profesor UAM, historyk literatury w Instytucie Filologii Polskiej UAM.